Kiedy myślę o mojej pracowni, czasem nachodzi mnie nostalgia. Dla mnie to miejsce szczególne, gdzie z koronek, tkanin, nici i z użyciem nożyczek i maszyn do szycia, powstają suknie. Staram się je dopasować do ciała i do duszy każdej Kobiety, która przekracza próg mojego królestwa.

Uszycie sukni. To z pozoru proste zadanie wymaga kilku rytuałów. Poznania osoby dla której szyję. Aktu stworzenia sukni w umyśle. Rysunków, prototypów, przymiarek. Wykończenia i radości z tego, ze kolejna osoba wychodzi na świat z gotową suknią, przypominającą teraz zwinięty kwiat. Kiedy ją założy, rozkwitnie jak kwiat. Będzie jeszcze bardziej odważna, pewna siebie i swojej urody. Piękna. 

W każdej sukni jaką stworzyłam, jest niewieilka cząstka mnie. Ale również tego miejsca, w którym tak dużo się dzieje na codzień.

W pracowni każdy przedmiot ma swoje znaczenie,( a czasami nawet swoje miejsce). Wzory tkanin i koronek, moje pośpieszne notatki, rysunki i marzenia moich Klientek łączą się w jedno magiczne zawirowanie przestrzeni, z którego nagle rodzi się suknia.

Na starej szafie siedzi ponadczasowy aniołek i obdarza szczęściem wszsytkich po równo: odwiedzające mnie Klientki, gości, moich współpracowników, a nawet pana inkasenta. Czasami mam wrażenie, że jeśli się dobrze wsłuchać, można usłyszeć cichutkie dźwięki jego miniaturowej gitary.

Niekiedy, zwłaszcza w pochmurne dni, zdarza mi się, że przez okno patrzę na przechodzących ludzi, mury ratusza i otoczających go kamienic i cieszę się że mogę robić dokładnie to co robię. Przy każdej sukni którą tworzę trafia mi się moment refleksji, takiego zadumania. Mam wtedy wrażenie że cały Wszechświat się zatrzymuje, a przestrzeń pracowni wydaje się rozciągać w nieskończoność, pełna możłiwości zupełnie nowych połączeń taknin, koronek nici i szwów, z ludzkim ciałem. Daleko mi do mistyki, ale jednak przyznam, że świat pracowni, nawet te prozaiczne szpulki nici, mają w sobie coś. Tym czymś jest POTENCJAŁ tego, czym mogą się stać. Uwielbiam wydobywać ten potencjał ze zwykłych rzeczy. I ten proces nie byłby taki sam gdybym tworzyła suknie w innym miejscu. 

Pracownia to świat w którym na codzień dzieje się bardzo dużo. Może nawet za dużo :). Ale kiedy wszsytko cichnie, pod koniec dnia, kiedy ciemnieje za oknem niebo, pracownia staje się cicha i jakby uśpiona. Taka CZARNO BIAŁA, jak na tych kilku zdjęciach. Światło przygasa a marzenia i pomysły zdają się wypełniać każdy kawałek tej niezykłej przestrzeni na trzecim piętrze. Mojego małego królestwa.

Mam nadzieję, że zdjęcia dopowiedzą to co chcę Wam przekazać.