DWA PIĘTRA W MAGICZNEJ KAMIENICY

Moje małe królestwo zajmuje dwa piętra w kamienicy stojącej przy Nowym Rynku w Kaliszu. To włąśnie tutaj planuję, spotykam się z Klientkami, poznaję je i tworzę dla Nich niezwykłe kreacje. To miejsce odrobinę chaotyczne, gdzie jak w popowiadaniach sprzed  stu lat, w pomieszczeniach piętrzą się stosy wałków z koronkami, tkaninami, pudła z dodatkami. To tu stoją stoły na których kroję tkaninę na Twoją niepowtarzalną suknię. 

To stąd, w zimowe popołudnia spoglądam na kaliski Ratusz, ginący momentami w zawieji płatków śniegu. Widzę bruk, który nie zmienił się od stu lat. Właściwie całe otoczenie, które widze za oknem wygląda dokładnie jak wiek temu. 

Przyznajcie, że takie otoczenie sprzyja kreatywności. Dlatego każde małe "dzieło" które opuszcza moją pracownię ma w spobie cząstkę tej przeszłości, nawet kiedy tworzę nieco "futurystyczne" modele.

 

 

 

 

 

DRUGIE PIĘTRO, CZYLI BUDUAR SUKIEN

Tu zazwyczaj spotykacie się po raz pierwszy ze światem sukni Dominiak Design. Wchodzicie nieco przyozdobioną klatką schodową na drugie piętro. Tutaj, wystawione na kilku poziomach manekiny prezentują najnowsze suknie, stworzone na różne okazje: wieczorowe, ślubne, koktailowe. 

Na drugim piętrze traficie do królestwa Pani Czesi. Spojrzy na Was znad okularów i od razu będzie wiedziała jaki jest cel Waszej wizyty. założymy się? Pani Czesia jest dobrą duszą drugiego piętra. Zaopiekuje się Wami i pokaże, czym dysponujemy. Dobrodzuszna, o wesołym spojrzeniu: istna dusza człowiek. Ale jednocześnie potrafi dobitnie zabronić np: robienia zdjęć. 

 

 

 

TRZECIE PIĘTRO czyli SAVILLE ROW dla  PAŃ

"To miejsce wygląda jak Saville Row dla pań" wykrzyknął ostatnio jeden z odwiedzających moje królestwo gentlemanów. (Tak, panowie też czasami przychodzą do Dominiak Design, zazwyczaj z córkami, rzadziej z przyszłymi żonami).

Saville Row to znana londyńska ulica przy której znajdują sienajbardziej prestiżowe warsztaty krawieckie, w których elita Anglii ubiera się już od stuleci. NIepozorna uliczka w centrum Londynu mieści duże witryny i wytworne salony na poziomie ulicy, ale w prześwietlonych piwnicach panuje dokładnie taka atmosfera jak w dwóch pomieszczeniach na trzecim piętrze.

W pierwszej chwili roześmiałam się w duchu z tego porównania, ale potem , kiedy sama spojrzałam na wygląd salonów przy Saville Row, podobieństwo uderzyło mnie w oczy.Coś w tym jest jednak.

 

POROZMAWIAJMY NAJPIERW

Nie da się po prostu wejść i zamówić sukni. To znaczy można zamówić pozszywane kawałki tkaniny, w rozsądny sposób okrywające sylwetkę. Ale suknia to jednak coś więcej. I nie jest to żadna mistyczna wydumana filozofia. Po prostu muszę poznać osbę, dla której szyję suknię. Czy jest to nadmiernie szczupła nastolatka, planująca swoją suknię na osiemnastkę lub studniówkę, czy przyszła panna młoda, która sądzi że ma nadwagę, czy też mama weselna - każda z nich ma cechy fizyczne które łatwo da sie zmierzyć i dopasować suknię, ale też każda ma inną duszę, inną psychikę. I do duszy, drogie Panie, też trzeba suknię dopasować. Dlatego zawsze staram się porozmawiać zanim coś uszyję.

 

 

 

PONAD 25 LAT DOŚWIADCZENIA

NIewiarygodne, jak czas leci, prawda? Gdyby mierzyć upływ czasu w sukniach, to pewnie mielibyśmy teraz 15 000. Każda inna, każdej poświeciłam czas. Nie żałuję ani minuty, bo dane mi jest poznawać bardzo różne osoby, o różnym podejściu do życia, które łaczy jedna cecha: pragną dobrze i godnie się zaprezentować. Dlatego właśnie moja praca jest moją pasją. Jestem wdzięczna z akażde doświaczenie. Bywały też trudne, ale bez trudnych doświadczeń szczeście nie miałoby takiego smaku, prawda?

 

 

 

A FILIA W SZWECJI?

Zdarzają się też takie pytania. "Dlaczego nie założy Pani salonu w Szwecji/Anglii/ Szwajcarii?" Odpowiedź jest prosta. Jestem stąd i tu czuję się dobrze. Powyżej napisałam zdanie o widoku za oknem. Nie chcę innych miejsc. Chyba mogę się nazwać patriotką lokalną, chociaż to może trochę nadmuchane frazesy.

Moja pracownia jest moim krtólestwem w którym czuję się jak w domu. Przeżyłam tu piękne chwile i czekam tu na wiel następnych. W kalejdoskopie życia trzeba mieć jakiś punkt odniesienia, żeby nie zwariować. Moim punktem odniesienia jest właśnie to miejsce. Tu stoi mój fotel i biurku na którym zaczynam szkicować. Wiem gdzie leży każdy drobiazg w całym atelier ( no dobrze, jak nie wiem - zapytam). NIe muszę szukać dalej, co nie znaczy, że nie ciągni mnie śwaiat.